Imię: Martyna.
Drugie imię: Monika.
Nazwisko: Biel.
Wiek: Dorosła, bliżej nie znany.
Waga: Nieokreślona.
Wzrost: Nieokreślony.
Płeć: Kobieta.
Stanowisko: Właścicielka Białych Serc.
Wygląd: Co by tu opisywać ? Jest to dziewczyna o włosach farbowanych. Jej prawdziwy kolor włosów to brąz, teraz jest to blond. Zawsze chciała być blondynką. Jest średniego wzrostu, bliżej jest on nie określony. Lubi nosić podwyższające buty, więc wygląda na wysoką. Jej oczy są zabarwienia głębokiego, ciemnego brązu. Długo by się w nie można patrzeć. Stara się ubierać wesoło, acz jej garderoba nie zawsze jej na to pozwala, kiedyś lubiła ponure kolory.
Charakter: Zawsze była stanowczą 'dziewczynką' zachowującą powagę. Jednak się zmieniła, ale nie można o niej powiedzieć, że ma zmienny charakter i zachcianki, jak baba w ciąży. Jej charakter zmienił się wraz z zjawieniem się w krainie. Stara się być miła i myśleć o innych, żartować oraz starać się by na jej twarzyczce zawsze widniał uśmiech. Nigdy nie popełni pochopnej decyzji, nawet jeśli byłaby to prośba najlepszego przyjaciela. Nie skoczy w ogień, za nikim, chyba, że będzie miała pewność, że ten ogień nie parzy. To nie znaczy, że jest samolubna, nie wiem jak mam to określić.
Kieruje nią wielka miłość do psów. W dzieciństwie była wolontariuszką w schronisku ale sama psa mieć nie mogła. Miała za małe mieszkanie i brak funduszy na utrzymanie. Wychodzi więc na to, że nie miała nigdy własnego psa, acz wie jak się nimi zajmować. Marzy jej się duży pies którego mogłaby samodzielnie wytresować. Więź człowiek pies, to nie byle więź. To więź na zawsze.
Rodzina: Opuściła ją po skończeniu 18 lat.
Partner: Brak.
Towarzysz:
Zainteresowania: Pewnie gdyby jej ukochane czworonogi nie istniały całe dnie przesiadywałaby z nosem w książce.Znaki szczególne: Pieprzyk pod lewym okiem.
|Oke|
OdpowiedzUsuń-Cześć, cześć!- Odkrzyknęła, próbując dotrzeć ze środka lodowiska aż do jego brzegu, co było dość trudne, gdyż nasza sierotka Vanilka nie potrafila na łyżwach jeździć. A co ją pchnęło na sam środek zamarzniętej wody? Nie wie nikt! W końcu dotarła do ławki i usiadła na niej, padając na oparcie. -Uh. To jest strasznie trudne.- Jęknęła do Marty, krzywiąc się.
OdpowiedzUsuń-Jezus! Nie da się!- Dalej narzekała, założywszy ręce na piersi. Zaraz zwrociła się uradowaną twarzą w stronę Martyny. -Nauczysz mnie jeździć?- Zapytała z takim entuzjazmem, jaki może pozazdrościc nawet dziecko, które dostało wymarzony prezent i właśnie ten prezent rozpakowuje. -Proszę!- Złożyła dłonie jak do modlitwy, mrugając powiekami jak szalona.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZ szerokim uśmiechem patrzyła, jak ta idzie do owej budki, przy której i ona stała, później siada obok i przebiera buty na łyżwy. Sama znów wstala, o malo się nie przewracając. Ale nie! Da radę, choćby nie wiadomo co! Pewnie stanęła na lodzie, lądując tyłkiem na śniegu. Warknęła przeciągle, wstając chwiejnie. Nie miała pojęcia, jak powinno się poprawnie stanąć, jak utrzymać równowagę i jak wogóle jeździć. Spróbować każdy może, mimo wszystko. Poczekała na Martynę.
Chuchnęła w dłonie i wyciągnęła na boki ręcę, patrząc prosto przed siebie. Wciąż się chwiała, lecz miała nadzieję, iż uda jej się jakoś pojechać. Również kiwała na boki biodrami jak w tańcu "Hula", starając się zachować równowagę. Dobra, udało się. -Co dalej?- Zerknęła na Martę, unosząc brwi delikatnie, jakby i ten ruch, najmniejszy zresztą, miał ją przewalić.
OdpowiedzUsuń